Zakończyły się wybory do Sejmu LIII kadencji. Wybory nudne, bez kampanii wyborczej, wybory w najlepszym wypadku letnie. W Sejmie zasiądą Konrad Jakub Arped-Friedman, Laurencjusz Ma Hi at Atera, Vladimir ik Lihtenštán, Paviel Gustolúpulo, Albert Felimi-Liderski, Krzysztof Czuguł-Chan oraz Sławomir von Hohenzollern-Wikidajło. I to ten ostatni jest największym wygranym tych wyborów. Chyba, że ktoś z tej listy nie przyjmie mandatu. Gratuluję szczerze i serdecznie wszystkim zwycięzcom i chylę czoła za odwagę tym na tarczy.
Największym zaskoczeniem jest fakt nieuzyskania choćby jednego mandatu przez ugrupowanie Hans+, a warto przypomnieć, że jeszcze miesiąc temu sondaże dawały mu realny jeden, a niekiedy nawet szansę na dwa mandaty. Ugrupowanie Hans+ zdobyło łącznie mniej głosów niż... suma oddanych głosów pustych. Poszczególne komitety uzyskały zaś wyniki następujące: KWW .STARODAWNA 108 głosów i 3 mandaty, KWW CZEKAN 86 głosów i 3 mandaty, no i wspomniany już KWW Hans+ 20 głosów. Głosów pustych oddano łącznie 22.
Wyborczy kapiszon
Napisałem, że wybory te były nudne i letnie. Z zapowiadanego ożywienia politycznego, które miało przyjść wraz z odesłaniem Sejmu Wielkiego do lamusa nic nie wyszło. Kampanii wyborczej praktycznie nie było. Nie odbyła się żadna debata, żadne starcie kandydatów, nawet najzwyklejszej dyskusji zabrakło. W czasie okresu przed głosowaniem najwięcej emocji wzbudził fakt, iż Obserwator Sarmacki postanowił zignorować listę nowych kandydatów, oraz kłótnia Premiera Dreamlandu z Wicekrólem Baridasu, która miała miejsce w gmachu AZUL. O tym, że sarmackie społeczeństwo, i kandydaci, podeszło do tych wyborów po macoszemu niech świadczy nie tylko brak kampanii wyborczej, ale także "gorączka" wyborczego wieczoru na kanale IRC. Ledwo kilka osób przybyło na ogłoszenie, znacznie mniej niż na ostatni wieczór związany z wyborami Kanclerza.
Sarmacka polityka znajduje się w największym kryzysie od bardzo dawna. Jedyny nieco bardziej sprawnie działający wyborczy mechanizm to wybory Kanclerza Sarmacji dokonywane w sposób bezpośredni. A jednak i wobec nich pojawiają się głosy, iż powinny zostać zniesione. Wracając jednak do Sejmu należy jednak zauważyć, że niezależnie od wybranego dziś modelu jego funkcjonowania — czy to z wyboru, czy w formule otwartej — efekt będzie taki sam. Stwierdzam to niejako ze smutkiem i żalem, bo wierzyłem w Sejm Wielki od początku, do jego dzisiejszego smutnego końca. Może to była wiara naiwna, ale wynikała ona z wiary w ludzi, którzy są tu dla zabawy. Rozczarowałem się. Brak społecznych mechanizmów nakręcania polityki, brak zainteresowania nią, brak chęci zmiany tego stanu rzeczy... to wszystko powoduje, że tak jak uznawaliśmy Sejm Wielki za porażkę, tak już za krótki moment uznamy powrót do wyborów normalnych za taką samą porażkę. Odbyte właśnie wybory i to jak wyglądała kampania wyborcza dobitnie to pokazują.
Na karuzeli błędów
Nie bądźmy więc naiwni. Przywrócenie Sejmu w postaci 7-osobowego grona wyłanianego w powszechnych wyborach niczego nie zmieni, bo nie zmieniło się nasze podejście. I nie, nie chodzi tu o wyłanianie Kanclerza przez sejmową większość. Chodzi o fakt, że jako społeczeństwo, Kowalska i Kowalski, nie oczekujemy i nie rozliczamy polityków z ich obietnic, nie kontrolujemy ich, nie zmuszamy do odpowiedzi na pytania, do dyskusji. Nie oczekujemy walki politycznej między nimi. Godzimy się natomiast na to, żeby polityka była letnia, żeby było jak najmniej spięć, byśmy wszyscy się ze sobą zgadzali. Nieco większe niekiedy w tym ognisku płomienie natychmiast staramy się zdusić. Nie umiemy się odważyć na to by pozwolić sobie na istnienie polityki. Boimy się jej i idących za nią emocji.
Cała ta sytuacja jest trudna w ocenie. Wchodząc do gry pod nazwą mikronacje uznaliśmy, że chcemy bawić się w symulowanie państwa. I od lat wirtualne kraje symulowały politykę na różnych jej szczeblach. Od polityki zagranicznej (ta też już dziś prawie nie istnieje, zbyt wiele osób uznało, że jest niepotrzebna), przez politykę samorządową (w Sarmacji praktycznie pogrzebana idea, zastąpiona ideą "Sarmacji Narodów") na polityce wewnętrznej na szczeblu centralnym kończąc. Ta dzielnie broniąc się przez wiele lat właśnie wydaje swe ostatnie tchnienie i tylko od nas zależy, czy odejdziemy od zielonych stolików, pogodzimy się z myślą, że polityka znów może wzbudzać emocje, i pozwolimy sobie na jej prowadzenie. Stać nas na to, mamy ku temu unikalną pozycję. Dziś można budować wielkie idee o kilka spraw — monarchia czy republika, państwo unitarne czy federacyjne, stosunki dobrosąsiedzkie czy budowa Wielkiej Sarmacji, z polityką inkorporacji na sztandarach. To przykłady. Nie musimy się ich obawiać. Nie powinniśmy się ich obawiać. Wieczne dyskutowanie o tym, czy ceny podnosić, czy obniżać, czy SG budować, czy nie, a jeśli tak to jak... dyskusja o odbudowie narracji (choć nie ma ku temu najmniejszych dziś przesłanek, j/w.), o promocji itd. nic nam już nie da. Za trzy miesiące kampania będzie identyczna, znów nudna, znów letnia, znów o kilka emocji uboższa.
Ale może przecież być inaczej.
Niektórych by to kręciło ale ile ofiar by ze soba niosło. Życie w Księstwie jest teraz lżejsze choć czasem zbyt różowe. To jak wybór między polityczna poprawnościa a życiem w Korei Północnej.
Pana słowa to odczytuję jako kogoś, kto czuje się zrezygnowany i zmęczony Sarmacją. Każdy kiedyś opada z sił a ma pan prawo, bowiem wiele pań przeżył już w Sarmacji.
To dobrze że jest to zapisane w ustawie. To oznacza że myślę podobnie nawet gdy danego zapisu nie czytałem. Nie mam zbyt dobrej pamięci, więc nawet nie wiem czy nie czytałem, ale mam smykałkę, skoro myślę podobnie:)
Naiwny to był Redaktor von Thorn, gdy wskrzeszał truchło Sejmu Walnego. Nie było wspaniałych batalii na erudycję, ważkich projektów, ni ludzi korzystających z możliwości, które dawał. Miałkość, nijakość i bezsensowność. Z upadłej kuźni wielkich idei powstał ordynarny chlew, którego nie było nawet komu prowadzić. O tym jednak Redaktor von Thorn milczy, by móc pisać peany ku swojej czci i utyskiwać na sarmackie społeczeństwo, które nie doceniło jego geniuszu i potencjału drzemiącego w Sejmie Walnym.
Jak mamy ludzi mobilizować do polityki, gdy nawet piewca Sejmu Walnego miał problemy z przełknięciem niektórych osób uzyskujących tamtejszy mandat albo teraz, posła tego samego Sejmu bije po łbie, bo ten nie zna prawa, które było zawieszone, gdy do Sarmacji przychodził? Po co miał znać, jak i tak dostał mandat z marszu?
Wracamy do ordynacji sprawdzonej. Nikt nie twierdzi, że to zbawienie i odpowiedź na żywotnie potrzeby sarmackiej polityki (jak Redaktor von Thorn nt. Sejmu Wielkiego). Mieliśmy jednak jakąkolwiek kampanię, co w porównaniu z dotychczasowym brakiem żadnej jest dość pokaźną zmianą na lepsze.
No i to jest prawda. Jest co teraz analizować, było po co się zbierać na IRC żeby czekać na wyniki wyborów, były pytania do kandydatów, było zabieganie o głosy.
A przede wszystkim — wreszcie zrobił się przesiew wątpliwej jakości kandydatów. O kim mogę mówić, wiedzą osoby który były na IRC niedługo po ogłoszeniu wyników i które miały przyjemność uczestniczyć w pewnej dyskusji, na pewien temat. Bogu dzięki, że tego typu osoby już nie zasiadają w ławach poselskich.
Nie chodzi w powrocie starego Sejmu o leczenie Sarmacji i robienie petardy aktywnościowo-rozrywkowej. Po prostu nie dość, że sprzątamy dziadostwo, to przy okazji zawsze jest mimo wszystko trochę lepiej, niż było.
Dlatego warto było wracać do Sejmu w obecnym kształcie.
Diuk jest mistrzem w udawaniu, że w KS jest zajebiście i kolorowo. Ma wierną grupkę osób, które to zdanie podzielają i opierają się na nim. Nie widzą jedynie, że siedząc i rozkoszując płynącym z tego świętym spokojem mordują resztki ciekawego projektu, jakim niegdyś ten kraj był. Ale to już wasza wola i wasze prawo. Mogę jedynie stać obok i (znów!) naiwnie wierzyć, że jeszcze zauważycie, że nie bangla.
I tak, rozczarowałem się Sejmem Wielkim, a raczej tym, że jego potencjał nie został wykorzystany. Wygodnie się siedziało w kąciku i czekało na okazję do jebania innych? Zapewne wygodnie, bo coś diuk nie dążył zbytnio do działania na kanwie polityki. Nie było komu prowadzić? To wina idei? Mechanizmu? Rozwiązania przyjętego? Wolne żarty.
Po co nowy poseł winien znać ordynację? Bo w jej ramach startował do Sejmu. TERAZ, nie wtedy. To na jej podstawie został wybrany. I to źle, że oczekuje się od niego by ją znał? No jeśli tak to my już jesteśmy w czarnej dupie, a nie się do niej zbliżamy. I znów - kwiatki, pszczółki i kolorowe bańki... bo przecież w Sarmacji jest wręcz idyllicznie. I proszę nie udawać, że nie widział diuk argumentów, które mówiły, że jak SW upadnie i wróci "stare" to będzie lepiej. To było clue tej zmiany. No ale jak widać... nie pykło. Znów. Ale przecież jest zajebiście :)
Niemniej... to co w swym artykule napisałem to nie poemat i pochwała na cześć SW. To raczej gorzki komentarz do Waszego, w tym diuczego wybitnego zaangażowania w kampanię wyborczą. Tak zaangażowanego polityka w Sarmacji nie widziałem dawno. Klękajcie narody.
I o ile mam gówno do powiedzenia o programowaniu i systemach, nie znam się na tym, to błagam diuka o jedno... zamilczenie na temat polityki, o której to diuk gówno wie. Widać to na każdym kroku. Polityka to nie szydera z jednego obranego celu. Zapewniam. I pozdrawiam. Ratunku dla diuka nie widzę. Bo przecież jest zajebiście. Natomiast mam zwyczajnie dość diuczej indolencji i pasywno-agresywnej postawy.
Nie ma też o co walczyć. Epoka wielkiej kreacji już za nami, obecnie możemy co najwyżej dopieszczać. Nie wyobrażam sobie bowiem zażartej debaty np. o ceny ćwirka! Gdybym miał brać udział w dyspucie i dostarczać argumentów za tym, że jego cena powinna wynosić 350, a nie 300, tracić nerwy, produkować masy niepotrzebnych słów, to wolałbym w tym nie uczestniczyć.
Być może powinniśmy przyjąć, że nie ma już czego stwarzać. Uniwersum jest pełne.
Spójrz też na siebie, Robercie. Wielkie zaangażowanie rodzi wielkie emocje. Gdy powróciłeś do Sarmacji, zostałeś kanclerzem. Sejm, również ja, zasypywał Cię interpelacjami. Musiałeś odwołać swojego ministra aktywności, a kadencja skończyła się Twoim utyskiwaniem na złe, sarmackie społeczeństwo, które nie pozwoliło rozwinąć Ci skrzydeł. I po co się denerwować? Sarmacja to zabawa.
Być może powinniśmy przyjąć, że nie ma już czego stwarzać. Uniwersum jest pełne." - odnoszę wrażenie, że nie doczytałeś tego co napisałem w swym komentarzu wyżej :) Nie mówię w nim o walce o ilość libertów za konkretne czynności.
I teraz pytanie mam inne - powiedz mi co jest złego w emocjach? W Sarmacji od jakiegoś czasu mam wrażenie, że słowo emocje jest jakimś słowem wyklętym, same emocje są tabu. Że dobrze by było jakby ich nie było. Kraina mlekiem i miodem płynąca. Kraina nudna, ale stabilna w tej nudzie. O to chodzi?
Nigdy też nie utyskiwałem na fakt, że społeczeństwo i opozycja zadają pytania i interpelacje. To ja założyłem dział "Pytania od społeczeństwa" i ja zachęcałem by były zadawane. Także to ja pisałem o roli opozycji. I skąd przekonanie o zdenerwowaniu? Dlaczego każdy głos krytyczny wobec obecnego stanu od razy przekuwasz na zdenerwowanie? Nie można być spokojnym i z zimnym dystansem dokonać krytycznej oceny? Krytyka musi oznaczać zdenerwowanie?
Pewne aspekty polityki są nudne, bo zainteresowanie Sarmacją spadło. Nie można pisać, że nie ma kampanii, jeżeli nie ma dla kogo jej robić. Wszystkie osoby które są zainteresowane polityką, na dobrą sprawę już w niej uczestniczą.
To trochę taka zabawa w policjantów i złodziei. Kiedy nie ma kto być złodziejem i ich zwyczajnie nie ma (lub jest garstka), to nie można mieć pretensji do policjantów, że nic nie robią. To jest sedno problemu, a nie Sejm Wielki, Walny, kadencyjny czy rotacyjny.
I słuszne są głosy, że należy przede wszystkim z tym się uporać. Ja jestem sceptyczny co do tego, że to rola wyłącznie Rządu, że jak ktoś już powiedział — "państwo powinno zapewnić większą podaż obywateli". To jest bzdura i z tym się nie zgadzam — co czasami było odbierane jako bagatelizowanie problemu demografii albo deklaracja, że nie zrobi się nic. Bo nie państwo jako organ, ale Państwo, jako Wy, obywatele, czyli też i my, powinniśmy wszyscy zrobić burzę mózgów na ten temat i każdy po trochu próbować zwiększać populację według jakiegoś planu. Sugerowanie, że 3 osoby z Rządu załatwią boom aktywnościowy jest nie dość, że naiwne, to próżniacze i wręcz głupie.
Druga kwestia to fakt, że na dobrą sprawę, mamy spolaryzowaną scenę polityczną, więc i nie bardzo jest sens robienia większych kampanii. Dopóki istnieje CZEKAN i .STARODAWNA, a pomniejsze inicjatywy albo są raczej żartem (HANS+), albo nie startują w ogóle (NOT), czy też nie jest tworzone nic nowego, to przez pewien czas mamy podzielone społeczeństwo na te dwa obozy, z lekką (póki co) przewagą starodawnej. Trzecie wybory z rzędu w pewnym przedziale czasowym, i wyniki praktycznie te same. Nowych, jak już ustaliliśmy, nie ma. Nie ma o kogo walczyć i tyle. Jedynym urozmaiceniem jest to, że zmienia się siła głosu i lista uprawnionych do głosowania, co może trochę mieszać (np. raz pewna osoba która nas popierała w I turze wyb. kanclerskich miała siłę 8, w II turze już miała 1).
Prosta reguła podażowo popytowa. Nie ma popytu na kampanie, to i podaż spada, bo nie ma motywacji do jej organizowania. Jeżeli nie organizując żadnej kampanii wygrywam trzecie wybory z rzędu, to nie jest niczym dziwnym, że za tym trzecim razem już trochę mi spada motywacja i ciężej jest mi się zmusić do zarywania nocek dla dobra elektoratu, skoro i tak mam dużą pewność, że na końcu wygram nawet bez tego.
To jest cała tajemnica. A nie ustrój Sejmu.
W końcu w sejmie i polityce chodzi o to by spierać się ideologicznie i próbować innych przekonać do swoich idei. Teraz to są postanowienia bardziej techniczne niż ideologiczne a to mija się z celem polityki.
@Wiki "Problemem sejmu i rządu brak obecnie tematów dla ustaw." - i tak i nie. Tzn. nigdzie nie postuluję robienia ustaw dla ustaw, a raczej wskazałem, że w dobie kiedy mamy większość ustalone, pole do ideologicznego sporu przesunęło się na inne pozycje, wskazałem trzy przykładowe. Pewnie można ich znaleźć więcej.
No ale właśnie są też osoby, które zamiast sie wczytać i postawić nieco z boku, wolą, widząc kto napisał komentarz, od razu walić jak łysy grzywką o kant kuli. For fun. No to jest jak jest niekiedy. Cieszę się jednak, że w toku dyskusji tu pojawiają się głosy, których wydźwięk wskazuje, że doczytano co chciałem powiedzieć i że po prawdzie nikogo nie zaatakowałem.
Pisano jedynie, i powtarza się to teraz licząc że wreszcie to zostanie zrozumiane, że będzie na pewno chociaż trochę lepiej niż było. I tak właśnie się stało. Pierwszy przykład z brzegu — miałeś o czym napisać niniejszy artykuł.
Nikt przecież nie mówi, że to urywa dupę i problem solved. Każdy jedynie powtarza, że mały progres >>>>>>>> zastój.
Jeżeli mamy możliwość poprawienia małym kosztem chociaż trochę sytuację, to dlaczego nie? Ktoś gdzieś mówił, że już koniec, już Sarmacja zbawiona, jest super zajebiście i można iść spać? Otóż nie.
Tym bardziej nie rozumiem takich uwag do mnie, skoro przecież od prawie pół roku ogarniam projekt jeszcze większego mieszania w Sejmie (czytaj: większej zabawy).
Trzeba mierzyć siły na zamiary. Nie można oczekiwać, że z dnia na dzień zrobimy petardę, skoro nawet nikt tego nie obiecywał.