(
I część,
II część,
KONKURS na przetłumaczenie tekstu)
K
siążę powoli rozwinął mapę, pozwalając Marszałkowi zaglądać przez ramię. Jako, że obaj znali mapę podziemi Pałacu na pamięć, od razu zauważyli, że jest więcej korytarzy i do tego cały kompleks wydał im się, jakby zajmował dużo większą powierzchnię.
-
Jakby wychodził poza obręb pałacu – zauważył Marszałek.
-
Ciekawe, czy łączy się z jeszcze innymi, wychodzi na zewnątrz.
-
Wydaje mi się, że tak – wtrącił się przybysz. –
Nie stanowiłaby ta mapa wówczas takiej tajemnicy. No i jeszcze ten dokument...
-
Spisany w staroteutońskim – dokończył Książę.
-
Ktoś chciał utrzymać coś w tajemnicy – dołączył się Marszałek. –
Jeszcze niedawno ten język znała jedna, może dwie osoby w Sarmacji. Myśli książę?...
-
Nie, przecież to było dawno, a poza tym co ci ludzie takiego strasznego mieliby ukrywać.
-
No cóż... - sugerująco zawiesił głos Marszałek.
-
Bez przesady, panie marszałku, sierpień mnie dotyczył, a my tu mamy do czynienia z czymś wiele starszym.
-
No dobrze, dobrze. To co z tym robimy wasza książęca mość?
-
Po pierwsze nasz gość – powiedział do Marszałka, po czym zwrócił się do przybysza i Szambelana, który właśnie nadszedł. –
Proszę przyjąć naszą gościnę. Panie szambelanie, proszę przygotować dla naszego gościa komnatę gościnną i zadbać o to, żeby nic jemu nie zabrakło. Będzie pan gościem dopóki to wszystko się nie skończy.
-
Rozumiem... kwestie bezpieczeństwa – odparł przybysz, ale zamiast rezygnacji z takiego rozwoju sprawy, wydawało się, że cieszy się on wręcz z zapowiedzi Księcia.
-
No tak. Z jednej strony pański udział w poszukiwaniach będzie dla pana nagrodą, z drugiej, nie wiem co w tych tunelach się kryje i skąd u pana ten dokument i ta mapa.
-
Ja sam tego nie wiem, wasza książęca mość.
-
Rozumiem, będziemy próbować. Tym niemniej zapraszam pana już do swojej komnaty. Zobaczymy się później.
S
zambelan ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, zapraszając przybysza, żeby podążał za nim. Książę czekał aż obaj wyjdą i zamkną za sobą drzwi. Gdy to nastąpiło, zwrócił się do Marszałka:
-
Panie Marszałku, będę potrzebował spotkać się z architektem labiryntów, żeby omówić roboty budowlane przy odkrywaniu tuneli, mogą być zawalone, a i nasz gość coś wspominał o pułapkach. Proszę także wezwać podkomorzego, żeby ustalić kwestie bezpieczeństwa związane z naszym gościem. Może też uda się jemu coś ustalić odnośnie jego pochodzenie i tych dokumentów. Wreszcie niech dowódca gwardii...
-
Tak wasza książęca mość? – odezwał się zza tronu strażnik, którym okazał się dowódca gwardii.
-
Wspaniale, że pan jest, generale. Proszę przygotować swoich najlepszych saperów i kilku żołnierzy, do ochrony, gdy będziemy chodzić po nowych tunelach… Jeśli je w ogóle znajdziemy...
-
Oczywiście, wasza książęca mość, osobiście będę dowodził oddziałem.
-
Wspaniale, dziękuję.
-
A konkurs? – wtrącił się Marszałek.
-
Tak, oczywiście. Proszę wziąć ten dokument – przekazał Książę dokument od przybysza Marszałkowi –
proszę skopiować i rozesłać wśród Sarmatów.
-
Oczywiście, wasza książęca mość. Kogo najpierw wezwać?
-
Nizarytę.
-
Nie – Marszałek jęknął i zbladł.
-
Tak książę – dobiegł zza tronu szept.
W tym momencie, niczym cień, zza tronu wyszła postać ubrana w ciemny skórzany strój, z mnóstwem kieszeni, niby skrytek, i zasłoniętą twarzą. Marszałek odszedł lekko przerażony, żeby nie spotkać się z nowym przybyszem.
-
Och, jesteś – rozpromienił się Książę. –
Jak zawsze na miejscu i w czas.
-
Oczywiście – przybysz patrzył w ziemię, rozmawiając z Księciem.
-
Widziałeś zapewne naszego tajemniczego gościa.
-
Tak książę, ale nie znam w ogóle – odpowiedział Nizaryta. –
Nie przypomina mi żadnego Sarmaty, Teutończyka, Baridajczyka czy nawet Sclavińczyka. Nie widzę żadnego podobieństwa.
-
No właśnie, ja też. Nie chciałem stresować marszałka, ale coś jest nie tak – podzielił się wątpliwościami Książę. -
Dlatego trzeba będzie poszukać. Spróbuj dowiedzieć się o nim wszystkiego.
-
Oczywiście – powiedział tylko Nizaryta i zniknął w cieniu.
Marszałek powrócił do Księcia niepewnym krokiem i spytał:
-
Nie boi się wasza książęca mość, że wasza relacja skończy się kiedyś tragedią?
-
Nie – odpowiedział krótko i stanowczo Książę. –
Oni może i są fanatykami, ale mają także swój kodeks honorowy. A ten nizaryta i jego rodzina zawdzięczają mi życie.
-
Rozumiem wasza książęca mość. To kogo pierwszego mam wezwać?
-
Architekta – odpowiedział Książę. Jednak po chwili dodał –
chociaż nie, pójdziemy do niego. Zobaczę jak wyglądają postępy prac.
-
Oczywiście, wasza książęca mość.
W
yszli z sali tymi samymi bocznymi drzwiami, którymi wcześniej tu dotarli. Gdy tylko zamknęły się drzwi, zdało się słyszeć szczęk zbroi przemieszczających się strażników i wydającego polecenia dowódcę gwardii. Książę i Marszałek przeszli długim korytarzem do jednego z bocznych wyjść na tyłach Pałacu. Wyszli do pięknego o tej porze ogrodu, który mienił się kolorowymi kwiatami i rozbrzmiewał śpiewem wszelkiego rodzaju ptaków. Ogrodnicy tak dyskretnie pracowali, że w zasadzie tylko Książę i Marszałek byli ich w stanie dostrzec. Zeszli schodami w dół i udali się na tyły ogrodu.
-
Widział pan marszałek labirynty? – zagaił rozmowę Książę.
-
Tak, miałem nawet przyjemność wejść do niektórych. – odparł Marszałek.
-
Świetnie! To dopiero okazja. I jak wrażenia?
-
Imponujące, wasza książęca mość. Wszystko wygląda niczym prawdziwe.
-
No to zaraz się przekonamy.
Wyszli z ogrodu przez furtkę ukrytą między pnączami. Ich oczom ukazał się najpierw las, a za chwilę zobaczyli sporych rozmiarów parterowe budynki. Na ich spotkanie wyszedł Architekt. Człowiek szczupły, wysoki, w pobrudzonym ubraniu roboczym. Widać było, że pochłonięty, wręcz oddany swej pracy. Przywitał gości rozpromieniony:
-
Wasza książęca mość! Pani marszałku! To dla nas zaszczyt. Cieszę się, że w końcu będziemy mogli księciu pokazać nasze dzieła.
-
Dzień dobry! - odwzajemnił przywitanie Książę. -
Ja też się cieszę. Wprost konam z niecierpliwości, żeby zobaczyć te labirynty. Jednak chciałbym na wstępie rozwiać wątpliwości. Jak już mówiłem panu marszałkowi, nie zgadzam się na pański pomysł.
-
Oczywiście wasza książęca mość. Nic na siłę. Zapraszam tymczasem do pierwszego labiryntu.