I część
II część
III część
KONKURS na przetłumaczenie tekstu
A
rchitekt poszedł przodem i prowadził dwójkę gości do jednego z bloków. Gdy podeszli bliżej, zauważyli, że wygląda on niczym blok litej skały - żadnych drzwi, okien, nawet otworów. Gospodarz podszedł do ściany i wcisnął kawałek ściany, który okazał się przyciskiem. Wcześniej niezauważalne drzwi wsuneły się bezszelestnie w ścianę. Widząc zdziwione miny przybyszów, powiedział:
-
Przyciski są prawie niewidoczne. Prawie. Są tak oznaczone, że ktoś nieświadomy tego, nie zauważy nic.
-
Sprytnie - uśmiechnął się Książę.
-
Zapraszam za mną - zachęcił, także gestem, Architekt do wejścia przez otwór.
Weszli do pomieszczenia wysokiego na około 3 metry, wielkości średniej komnaty. Wyglądało jak jaskinia. Książę zapytał:
-
Co to za zapach? Jeszcze nie wszystko wyschło? Mówił pan, że już gotowe.
-
A tak, to nasz pomysł, nasza chluba - odparł Architekt. -
Materiał budowlany, który może wydzielać zapach starych budynków, wilgotnych pomieszczeń. Używamy go także przy odbudowie zabytków. Turyści w zasadzie nie są w stanie odróżnić tego, co zrekonstruowane od starych elementów.
-
Ciekawe, ciekawe - z podziwem pokiwał głową Książę. -
To może zwiedźmy kilka komnat?
-
Oczywście, chodźmy - zgodził się Architekt.
Gdy weszli do następnej komnaty, ujrzeli ogromnego sfinksa. Książę i Marszałek cofnęli się o dwa kroki, a Architekt nawet nie drgnął. Jakby spodziewał się, nie tylko sfinksa, ale i reakcji gości. Uspokoił ich więc:
-
To tylko hologram. To jest sfinks, który będzie zadawał pytania, które nam książę podesłał.
-
No, no, imponujące - znów zachwycony odezwał się Książę. -
Wygląda, jak żywy.
-
A co jak gracz się zorientuje albo przypadkiem na niego wejdzie i przejdzie przez ten hologram? - wtrącił Marszałek.
-
Słuszna uwaga, panie marszałku - odparł Architekt w ogóle niezbity z tropu. -
Proszę spróbować - zachęcił Marszałka.
Marszałek podszedł do sfinksa i spróbował dotknąć go ręką, ta przeszyła tylko powietrze w miejscu hologramu. Spojrzał na Architekta pytająco. Gospodarz labiryntu wyciągnął małe pudełko zza pasa, nacisnął kilka przycisków, przekręcił gałkę i zwrócił się do Marszałka:
-
Proszę spróbować teraz.
Marszałek machnął ręką, spodziewając się, że ta znowu przeleci przez hologram. Jednak ku zdumieniu jego i Księcia, ręka się zatrzymała. Ani drgnęła dalej.
-
Jak to? - osłupiał Marszałek.
-
Pola siłowe - z satysfakcją odpowiedział Architekt. -
Mogę tak sterować mocą, że hologram będzie mógł odpychać gracza. Gracz natomiast będzie miał w ubiorze zamontowane urządzenia, które będą powodwać u niego wrażenie odniesionych ran, gdy źle odpowie, a sfinks strzeli w niego piorunami. Podobnie w walce z innymi potworami.
-
Niesamowite - stwierdził wciąż pełen podziwu Książę. -
Ale... sam labirynt wydaje mi się dziwnie mały.
-
A tak, słuszna uwaga, wasza książęca mość jest spostrzegawczy. Każdy labirynt w rzeczywistości składa się z kilkunastu komnat, które się przesuwają. Raz zaplanowane będą się tak przesuwać, że zachowają wprowadzony układ. To też daje możliwość, którą odrzucił książę...
-
Tak, i nie wracajmy już do tego.
-
Oczywiście, wasza książęca mość.
-
A teraz porozmawiajmy o kolejnej sprawie, która nas tutaj przywiodła. Czy możemy gdzieś spokojnie usiąść.
-
Myślę, że moja przyczepa będzie najodpowiedniejsza. Zapraszam panów za mną.
Z
awrócili i wyszli z labiryntu. Architekt jeszcze tylko wcisnął przycisk, żeby zamknąć drzwi do budynku i poszli w kierunku przyczepy, która stała niedaleko. Była sporej wielkości, a w środku wyglądała tak, że nie było poznać, że to tylko przyczepa kempingowa. Pełne umeblowanie, kilka pomieszczeń, wysokość ponad 2 metry, na tyle przestrzenna, że dwie osoby mogły obok siebie przejść bez problemu. Usiedli na kanapie okalającej z trzech stron prostokątny stół. Książę wyciągnął mapę i rozłożył ją przed Architektem.
-
Hm, na co patrzymy? - spytał bez entuzjazmu Architekt.
-
To jest mapa tuneli pod pałacem książęcym - odpowiedział Marszałek.
-
Proszę sobie ze mnie nie żartować - spojrzał na gości ze zdziwieniem Architekt.
-
No cóż, podobno - odpowiedział Książę. -
Otrzymaliśmy ją od tajemniczego przybysza, wraz z dokumentem sporządzonym w staroteutońskim.
-
Znamy z księciem rozkład tuneli - wtrącił się Marszałek. -
Mapa znana nam, wpisuje się w tę, którą widzi pan przed sobą.
-
Interesujące - zamyślił się Architekt, a po chwili spytał -
Co wasza książęca mość oczekuje ode mnie?
-
Pomocy budowlanej w odkrywaniu tych tuneli.
-
Rozumiem. A co z pułapkami?
-
Oczywiście, tego się spodziewamy w pierwszej kolejności. W odkrywaniu tuneli, jeśli je w ogóle znajdziemy, pomoże panu dowódca gwardii.
-
Och, wspaniale, najlepsi saperzy.
-
Zgadza się.
-
To kiedy zaczynamy?
-
Jak najszybciej, ale w pierwszej kolejności labirynty. Tunele tak długo były przed nami ukryte, że mogą jeszcze poczekać.
- R
ozumiem, wasza książęca mość. To nie będzie problem. Labirynty już są wszystkie zbudowane. Pozostało kilka testów technicznych w środku. Potwory, ubiór gracza, prawidłowe przesuwanie się komnat.
-
No to wspaniale - klasnął w dłonie z zadowolenia Książę. -
Proszę dać mi znać, jak będzie pan gotowy, a my do tego czasu postaramy się znaleźć choć wejście. A jak nie będzie zbyt niebezpiecznie, to może kawałek zdążymy odkryć.
-
Absolutnie nie zgadzam się, wasza książęca mość - zaoponował stanowczo Architekt. Widząc zdziwione miny gości, szybko dodał -
Tylko wprawny budowlaniec będzie potrafił ocenić bezpieczeństwo takich pomieszczeń. W końcu nic o nich nie wiemy.
-
Racja - skwitował Marszałek. -
Czy może nam pan architekt przysłać kogoś do pomocy?
-
Nie inaczej, taki miałem zamiar.
-
Dobrze - powiedział Książę. -
Proszę go przysłać już teraz. My tymczasem wracamy do pałacu. Dziękuję za pokazanie nam swojej pracy. Zaprawdę jest imponująca.
-
Dziękuję, wasza książęca mość. Cała przyjemność po mojej stronie.
A
rchitekt i Marszałek szybko wstali przed Księciem, a ten pierwszy otworzył drzwi gościom. Wyszedł za nimi i pożegnali się - Architekt wrócił do przyczepy, a Książę i Marszałek udali się w kierunku furtki.
-
Co pan marszałek myśli o labiryntach? - spytał po drodze Książę.
-
Imponujące. Wciąż nie mogę otrząsnąć się ze zdumienia i nawet lekkiego przerażenia po zetknięciu się ze sfinksem.
-
Tak, nawet na mnie zrobiło to wrażenie, choć stałem tylko z boku i obserwowałem.
Doszli do furtki, a gdy tylko ją przekroczyli, zobaczyli przechadzającego się niecierpliwie po ogrodzie Podkomorzego. Książę i Marszałek spojrzeli zdziwieni po sobie, a ten pierwszy spytał:
-
Kiedy pan marszałek zdążył go wezwać?
-
Nie zdążyłem - odpowiedział Marszałek. -
Przecież cały czas jestem z waszą książęcą mością. Nawet ze swoimi podwładnymi nie zamieniłem słowa.
-
Czyli coś się stało.
Przyspieszyli kroku, a Podkomorzy, gdy ich tylko zobaczył, ruszył równie szybko w ich stronę.
KONKURS na przetłumaczenie tekstu