Szanowni Państwo,
Łaskawa Rado Ministrów,
chciałem z pełną powagą zapytać się, jaka to Racja Stanu przemawiała za zwiększeniem wymiaru podatku od nieaktywnych mieszkańców, ze stawki 0,5%, do 2,5% dziennie, od posiadanych środków na koncie?
Jakie to wartości, cele, ideały i plany przyświecały autorom ustawy oraz posłom, żeby sankcjonować i wpisywać do Dziennika Praw te jebane złodziejstwo? Inaczej, niestety, nie można tego nazwać. Przez te kilka miesięcy kiedy mnie nie było, Sarmacja ukradła mi około 700 tysięcy libertów. Za nic. Za to, że zrobiłem sobie przerwę. Uważam to za jakieś nieporozumienie i nie widzę w tym ani sensu, ani logiki, tym bardziej że sytuacja finansowa rządu była w porządku, a na dzień dzisiejszy, mamy nadwyżkę na kwotę prawie półtora miliona libertów.
Jeszcze śmieszniejsze jest to, że tak naprawdę nie pobierało mi tych 2,5% podatku, tylko 0,5%, bo rządowe kulfony zapomniały najwyraźniej przekazać ustawy do implementacji do NIA — przez co płaciłem przez ten czas po 0,5% funduszy zgromadzonych na rachunku bankowym.
Niezależnie od tego uważam, że niezwykle niesprawiedliwy jest obecny system podatkowy względem osób nieaktywnych, a z nowymi stawkami, jest to już całkowicie system nastawiony na jawną kradzież i jebanie ludzi. Warunkiem zapłaty podatku przez osoby fizyczne jest pozostawanie nieaktywnym przez więcej niż 60 dni. Po tym czasie, przy stawce 0,5%, już po około 4 miesiącach pozbawiamy kogoś połowy majątku. Sensem istnienia takiego systemu było zapewne pobudzenie aktywności. Tylko że pomyślmy na spokojnie — czy serio ktoś wróci z przerwy w Sarmacji tylko dlatego, żeby nie kradło mu libertów? Czy ma to jakikolwiek sens i cel? Drugą kwestią może być pewnie problem z kiszeniem się pieniędzy na kontach trupów. Tutaj też jednak obecny system jest kulawy, bo 4 miesiące nieaktywności plus 2 miesiące potrzebne na wpadnięcie w nieaktywność w rozumieniu Ustawy o finansach publicznych, to sumarycznie pół roku przerwy, żeby haniebnie okraść kogoś na połowę majątku. Pół roku to nie jest jakaś przesadna ucieczka, to jest przeciętny okres na jaki ludzie odchodzą żeby sobie odpocząć.
A to tylko stare stawki podatku — weźmy te nowe, czyli 2,5% dziennie. Przy dwóch miesiącach nieobecności, które dają nałożenie 2,5% stawki podatku dziennego, połowę majątku tracimy już po 27 dniach! Innymi słowy, rząd zabiera nam połowę majątku za ledwie 3 miesiące nieaktywności! Żeby ukraść nam 100% majątku, rząd potrzebuje natomiast tylko roku!
Dlatego, wymieniając z nazwiska, chciałbym zapytać PT byłych już posłów, którzy przegłosowali zmiany w podatkach: WKM Filipie I Gryfie, JW Adamie Jerzy Piastowski, JO Piotrze de Zaym oraz PP Afredzie Fabianie von Tehen-Dżeku — czy Was kurwa pojebało?
Tego ostatniego w połowie oszczędzam, bo słusznie zwrócił uwagę na to, że nowy podatek jest przesadzony. Żałuję jednak, że mimo tego pobawił się on w Gowina, który głosował, ale się nie cieszył.
Nieporozumieniem jest dla mnie, żeby po ledwie 3 miesiącach nieobecności, mieszkańcy tracili połowę majątku. Kurwa połowę! Za 3 miesiące. Podatki mają różne cele — ten jednak nie ma żadnego. Ani nie promuje aktywności — bo promowanie jej, nie zawsze jest równoważne z karaniem braku aktywności. Tak samo jak promowaniem powstawania nowych firm, nie jest wsadzanie do pierdla za brak posiadania swojej firmy. A strzelanie do kogoś z armaty za 3 miesiące odpoczynku od Sarmacji, to nie troska o losy państwa, ale wodogłowie i odbieranie ludziom prawa do realiozy i zmuszanie ich, pod rygorem konfiskaty połowy mienia, do klikania w przyciski. Nie pełni też funkcji odpompowywania funduszy od ludzi, którzy nie grają już bardzo długo, albo w ogóle porzucili Sarmację — bo nie można trupem nazwać kogoś, kto nie loguje się ledwie 3 miesiące. Wreszcie, nie ratuje budżetu, bo budżet się ma całkiem dobrze.
Sarmacja okradła mnie na 700 tysięcy libertów, i to ledwie przy starej stawce, bo przy nowej, musiałbym składać wniosek o pieniądze na start, żeby móc sobie kupić zupkę w kantynie — chociaż jeszcze niedawno, miałem ponad milion libertów. Mam nadzieję, że posłowie zajmą się tym problemem i nie tylko nie skierują noweli ustawy do ostatecznej implementacji, ale w ogóle wycofają się z tego śmiesznego pomysłu. Tyle w wersji minimum, bo na przyszłość należy pomyśleć, czy nie warto wydłużyć okresu za jaki przyjmujemy nieaktywnego mieszkańca w rozumieniu finansów publicznych, albo czy nie waloryzować wysokości podatku wraz z okresem nieobecności w Księstwie, gdzie poważne kwoty zaczynałyby się faktycznie wraz z poważniejszą nieobecnością. Tym bardziej, że finanse państwowe stały na stabilnych fundamentach, a rząd i tak nie ma co robić z tymi pieniędzmi. Naprawdę, grzebać przy tej ustawie kilkukrotnie mimo potrzeby, to spore osiągnięcie.
To co robicie, to nie jest walka o aktywność. To robienie przepadu za wylogowanie się na krótki czas.
Przepraszam za wulgaryzmy, ale się uniosłem.
AKTUALIZACJA
Zapomniałem o czymś takim, jak instytucja Urzędu Skarbowego w KS. My nie mamy 1,5 miliona nadwyżki — my mamy 9 milionów, które leżą odłogiem u Rady Ministrów. Wincyj podatków, wincyj.
Szczerze, to jakbym widział że ta kasa się do czegoś przysłużyła, to bym machnął ręką, ale tutaj mamy jeszcze gorszą sytuację niż w realu — tam pieniądze są wydawane nieefektywnie i są marnowane, u nas nic się z nimi nie dzieje.
A sprawa to jest przykra, że po 1/2 pół roku uciekło tyle pieniędzy.
Po zapoznaniu się z debatą, która miała miejsce pod wspomnianym przegłosowanym projektem link . Mając na uwadze moje stanowisko związane z projektem odpowiadam w swoim imieniu na pytanie.
TAK, pojebało do końca.
Tam jest klasyczny przykład półrozpadu. Więc do 100% nigdy nie dojdzie.
@AJPiastowski wspaniała wymówka żeby uciec od dyskusji. Najlepiej kilka wulgaryzmów zrównać z rynsztokiem i udawać, że problemów nie ma. Prawda jest taka, że głosowaliście za jedną z głupszych ustaw w historii i nie macie odwagi żeby się z tym zmierzyć. Bo naprawdę, ciekaw jestem jakie to argumenty możecie mieć za pomysłem zabierania połowy majątku za 3 miesiące nieaktywności.
A teraz? Co z tego, że jest stała podaż pieniądza, skoro nie można za niego kupić nic, poza znaczkami.
Kiedy zatem była większa inflacja? W ZW czy w obecnym systemie?
Libert ma znacznie większy problem, o którym mówi kaxiu. Czyli brak jego wartości. I nie jest związane to z jego ilością…
Nie wiem więc skąd pomysł, że libert musi krążyć? I całkiem na marginesie - w obiegu zawsze najwięcej jest waluty najmniej wartej, a waluta wartościowa zalega w schowkach i depozytach (tzw. prawo Greshama, zwane w Polsce prawem Kopernika-Greshama).
Leży na kontach i jest tylko po to, aby od niego (sumy pieniędzy na koncie) móc odprowadzić podatek.
A ja zadam pytanie z innej beczki. Co chcieli by państwo robić z libertem?
Za 60 dni nieaktywności, Sarmacja nakłada na nas podatek miesięczny w wysokości 54,38%.
Zostawiam to bez komentarza, i jestem ciekaw argumentacji zwolenników tej noweli.
Nawet pytać nie trzeba. To już działało! A że libert miał znaczenie w systemie to i pozasystemowo służył jako wynagrodzenie za usługi. Czasem całkiem realne. Jak np. przygotowanie grafiki, tekstu, etc.
0,5% jest najniższym podatkiem w historii tego systemu i to liczone tylko od osób nieaktywnych.
Co nie zmienia jego złodziejskiego charakteru.
Merytorycznie wypowiem się w innym miejscu.
Gdybym użył 20 przekleństw, ale artykuł byłby zachwalający zmiany, pewnie byście jeszcze dali dotacje.
Głupich zmian nie można maskować przesadną pruderią i świętoscia, a tego typu ustaw w inny sposób komentować się nie da. Sarmacja zbyt często stawia na chór dobrych ciotek w Sejmie, których praca nie przekłada się na nic konkretnego poza popieraniem się wzajemnie we wszystkich tematach i pisaniu o dobrych pomysłach, bez nawet wzięcia kalkulatora do ręki żeby je przeanalizować. Mocne słowa są więc potrzebne na otrzeźwienie i poruszenie tego towarzystwa.
Łatwo zauważyć, że przy zwiększaniu liczby n tworzy się nam granica ciągu. I tutaj taka ciekawostka - jeśli za t podstawimy 2,5% to powyżej 365 dni mieszkańcowi zostanie na koncie "0+" (znowu termin z matematyki). Czy faktycznie taki był zamysł, żeby osoby nieaktywne w okolicach minimum roku zniechęciły się definitywnie i już do Sarmacji nie wróciły?
Poszło przez głupi podatek to poszło, nikt nie analizuje wszystkich przepisów jakie istnieją. Wielu z osób które przyznaly mi rację, było też w rządach albo w sejmach i mogli to zmienić.
Problem jest kiedy ktoś wreszcie to zauważa, i bez nawet chwili zastanowienia się, wpada na pomysł żeby to jeszcze zwiększać.
Topnienie 70 procent majątku w rok uważam za niesprawiedliwy system, o co nie mam do nikogo pretensji, bo tak było zawsze. Topnienie 100 procent w 3 miesiące, bo tak wychodzi przy nowych stawkach, uważam za jebanie złodziejstwo i głupotę posłów. Jest ogromna różnica nie zauważyć czegoś przez kilkadziesiąt osób i obudzić się z ręką w nocniku, a znaleźć tego michałka w czterech i celowo go zmieniać do granic absurdu. I kurwy leciały za te drugie.
Co do meritum macie rację. Gdy ja wróciłem do Sarmacji w 2017 po kilku latach (4?) to zostały mi jakieś ochłapy. Mimo to najbardziej uderzyła mnie w tym tekście nie sama zmiana na 2.5% a to, że jej nikt nie zaimplementował i nikt z pt posłów się nie zorientował. Bardzo smutne.
@kaxiu - Oczywiście, że nie taki. Z perspektywy czasu, argumenty w debacie wydają się być słuszne i chętnie poprę korektę podatku, lub jego całkowite zniesienie. Nie było moim celem, jako posła (nie członka rządu, bo takim nie byłem i nie jestem) zniechęcać do powrotów do KS. Szczerze mówiąc, nie brałem wówczas tego pod uwagę gdyż będąc aktywnym od 2014 roku, nie zadałem sobie trudu przeliczenia tych stawek i realnego wpływu na budżet nieaktywnego obywatela - przez co mogę wyrazić ubolewanie.
Brałem natomiast pod uwagę fakt, że ówczesny młody Kanclerz być może w końcu będzie miał pomysł na rozruszanie liberta, liczyłem na to, że nie będzie miało miejsce magazynowanie pieniądza na koncie RM. Temu dałem szansę zwiększenia podatku, a co za tym idzie odzyskanie części libertów (zdawałoby się do ponownego obiegu) z kont nieaktywnych od lat mieszkańców. Poza tym każdy wylewa wiadro pomyj na brak obiegu pieniądza w systemie, ale nikt jakoś specjalnie pomysłu na to nie ma, lub ma ale mu się nie chce.
Osobiście traktuje liberta jako dodatek do zabawy, pisząc artykuły, czy zbierając tantiemy za wypowiedzi nie patrzę jaki otrzymuję zysk, bo nie po pieniądze przychodzi się do mikronacji, jak ktoś ma rozbujane ego i potrzebuje być libertańskim milionerem, żeby mu się zachciało to nie moja sprawa. Stając się nieaktywnym godzę się na podatek, oraz na to jaką koncepcję będzie miała osoba, która zechce sobie poradzić w taki czy inny sposób z obiegiem liberta. Nie ma mnie, jestem nieaktywny, nie mam głosu, godzę się na pewne rzeczy pod moją nieobecność. Wracając jednak do aktywności, nawet po kilku latach i widząc puste konto wiem, że nie wracam po to, żeby spojrzeć na bilans zysków i strat w budżecie osobistym, bo to jest mikronacyjny virtual a nie jakiś pępek światowego obrotu handlu / walutą, z którego czerpie się zyski pod swoją nieobecność.
Być może libert nabiera innego znaczenia dla Ciebie jako osoby, która zdecydowała się zabawić w utworzenie giełdy i czuje pewną niesprawiedliwość płynącą z opodatkowania. Masz ku temu powody, ale masz też ku temu odpowiednie narzędzia, żeby z tym walczyć i zmienić to co uważasz za właściwe. Dla mnie libert nie ma znaczenia, jak zrobię sobie kilku letni detoks i przebudzę się w virtualu z pustym kontem to wezmę się do pracy i pobawię, a nie będę robił gównoburzę na dzień dobry. Idąc tym tropem to można sobie zelżyć na przestrzeni lat na kogo się chce, bo każdy coś tam robił, mniej lub bardziej co mi nie w smak i powoduje u mnie torsje.
Podsumowują wywód:
Nawet jak się ma w czterech literach to co się wydarzyło w virtualu przez okres swojej nieobecności wypadałoby nabrać pokory, a nie jak zadufany dupek nawrzucać wszystkim i zachowywać się jak święta krowa, lub nieomylne sensei, który zawsze wszystko wie najlepiej i nigdy nie uczył się na własnych błędach, bo nawet jak zaczynał zabawę w mikronację, to już wiedział najlepiej.
ps. Jak ktoś ma coś do mnie to zapraszam na PW, lub discord (w wolnej chwili) bo w tej uwłaczającej godności dyskusji nie zamierzam brać udziału.
Ja rozumiem, mamy problemy z aktywnością i każdy obywatel jest na wagę złota, Czy to znaczy, że powracających mamy traktować jak ojciec - syna marnotrwanego? Ktoś wraca i od razu, jak słusznie zauważył @AJPiastowski jak zadufany dupek chce nawrzucać wszystkim i zachowuje się jak święta krowa. Czyli: miał nas wszystkich w nosie i dalej ma w nosie, tylko, że głośno o tym krzyczy.
A sprawa liberta i jego wartości oraz roli to oddzielny temat.
Jednak każdy, kto proponuje kary za nieobecność, a przy tym jest u sterów władzy, powinien stanąć przed Trybunałem Stanu (którego niestety nie mamy).
Po drugie, w istocie nie chodzi o karę sensu stricto. Nie chcesz być - w porządku. Ale czy to oznacza, że mamy postawić po tobie ołtarzyk i modlić się przed nim, z nadzieją, że łaskawie kiedyś wrócisz? To może wprowadzić nagrodę za znikania i powroty? Ale czy w ten sposób nie będzie to nauczką dla aktywnych, że aktywność się nie opłaca? Po co działać, po co cokolwiek robić - skoro znikniesz, wrócisz i zostaniesz nagrodzony?
Może Order Powrotu ustanowimy? Połączony z nagrodą, bo ja wiem, 100 tys. libertów?
Zaś w dalszej części wypowiedzi stosujecie techniki retoryki od których wciąż chce mi się rzygać, po tym jak byliśmy nimi karmieni przez RCA.
FOMO w mikronacjach jest zgubne. Przeszkadzając powrotom, wprowadzając strach przed nimi, tylko będziemy tracić. A sposobów premiowania działania i aktywności powinniśmy mieć więcej. Kary? Śmiech na sali.
Libert ma być w obiegu. Zdziwiony jestem jak ktoś nieobecny pół roku, rok, czy kilka lat próbuje robić złodziei z Posłów jak by było tka trudno te libert zarobić.
Są sytuacje i sytuacje. Owszem. Zobowiązanie się i „zniknięcie” jest nieodpowiedzialne. Ale tu nie chodzi o karanie za podjęcie się czegoś i zniknięcie. Tu chodzi o karanie za zwykły logout.
Nie rozumiem co jest dziwnego w tym, że człowiek nie ogarnął każdego michałka i pretensje do twórców ma dopiero wtedy, jak się przypadkiem na niego natknie. Przez te pierdylion dni na stołku, siłą rzeczy nie odchodziłem sobie na pół roku, żeby wpaść na przeliczenie kwoty z ustawy na kilkaset czy nawet tysięcy znaków tekstu. Nie mam przecież pretensji do wymienionych z nazwiska osób, ani kogokolwiek innego kto rządzi lub rządził, że też tego nie zauważył i mi tego łaskawie nie poprawił. Wam też wzięto pieniążki? Też bolało? Mam teraz wyliczać co mogliście zrobić w tej sprawie, a nie zrobiliście? Nie było nawet informacji, nie wspominając o zbieraniu podpisów pod zmianą ustawy.
Dlatego podtrzymuję to co napisałem - bluzgi poleciały w stronę abstrakcyjnego i bezosobowego systemu podatkowego, pośrednio też do tych anonimowych juz dzisiaj posłów, którzy X lat temu wpadli na takie kwoty. Oprócz tego, w innej części bólu dupy, bluzgi poleciały na tych, którzy wpadli na pomysł podkręcania śruby, bez wzięcia głupiego kalkulatora do ręki. I jak najbardziej mam prawo zarówno do srania się do systemu jako takiego, mimo nawet 100 lat na stołku kanclerza, jak i mam prawo krytykować zmiany konkretnych osób. Nie bardzo wiem z jakiego to powodu nie mam prawa do krytykowania systemu w mocnych słowach - z naciskiem na "system", nie konkretnych ludzi, bo w tamtej części tylko o niego chodziło - bo byłem kanclerzem.
Kolejną sprawą jest wymysł wymogu siedzenia w Sarmacji i tłumaczenia się, czemu kogoś nie ma. Mam z pracy przynosić usprawiedliwienia z pieczątką, że dzisiaj mnie nie było bo zostałem dłużej? A może dziewczyna ma wypisywać takowe, bo akurat wczoraj była wolna chata? Nie idźmy komuszą drogą z nakazem codziennego klikania i poddaństwem obywateli względem rządu, gdzie ci będą musieli się tłumaczyć na kolanach i zgłaszać czemu ich nie ma - bo jak nie, to konfiskata majątku. Jaki jest w ogóle tego sens? Nawet w grze musimy sobie robić kołchozy?
Ty masz większy ból dupy ze ośmieliłem się skrytykować system, niż ja o tenże system.
W zakresie bólu dupy – nie jest to wykluczone.
Jak pisałem, owszem byłem kanclerzem, ale to nie jest równoważne z tym, że znam na pamięć kilkaset przepisów prawnych w każdej ustawie, wszystkie je obliczam i analizuję po kilka godzin dziennie, za istnienie wszystkich odpowiadam i w związku z tym jestem kozłem ofiarnym każdego jebanego zakamarka DP i DSG. Nie siedziałem po nocach z kalkulatorem w ręku i nie liczyłem wszystkich możliwych scenariuszy wszystkich podatków.
Żadnym system nie byłem, sugerowanie że jest inaczej to kocopoły. NIA też nie nie jest świadoma całego kodu, dopóki ktoś się na nim nie potknie i nie zwróci uwagi, że jest coś źle. Zarzuty jakie mi stawiasz są zwyczajnie śmieszne, o czym dobrze wiesz.