śmierć odtrąbili
już pochowali
biadolą nad trumną
że odszedł
nieżegnany
niezrozumiany
do raju rewolucjonistów
gdzie będzie walczył
o lepsze jutro bez serc
Podobno komentarzy nie ma, a serca zabijają aktywność i kreatywność wszelaką. Do tego poza Syriuszem nie da się wyżyć, bo samo dziennikarstwo i jajcarstwo dochodów nie przynosi, a tantiemy to już w ogóle szkoda gadać. Niewątpliwie jest to sytuacja skhandaliczna, którą należy rozwiązać jak najszybciej. A rozwiązywanie należałoby zacząć od ustalenia winnego. Jakże to? — pewnie część z Was się oburzy. — Winny jest system!
Ano, nie do końca. Przewińcie na sam dół artykułu i popatrzcie na symbol serca. Ten sam symbol, który wywołuje tak wiele skojarzeń i ma tak wiele znaczeń. Sercem można wyrazić uwielbienie, ocenzurować wulgaryzm, a także wiele, wiele innych rzeczy. Przede wszystkim jednak można pokazać swoje uznanie dla danego artykułu w Złotej Wolności. Jeśli widzę, że ktoś się namęczył, ale tematyka mnie zbyt nie interesuje, mam wybór — albo zignorować artykuł, albo dać serce w ramach uznania za pracę, bez czytania. I teraz pytanie — co jest dla dziennikarza lepsze?
Owszem, można napisać w komentarzu „Super!”, „Fantastyczne!”, ale w sumie... co to zmienia? Serce czy komentarz, autor wciąż otrzymuje pewnego rodzaju informację zwrotną. Nie ma serc? To może oznaczać wiele rzeczy. Może artykułu nie da się poddać pod dyskusję, może jest kiepski, może za długi (nie wszyscy mają czas, aby czytać), i wreszcie — jego treść interesuje tylko garstkę osób ze względu na swoją specyfikę lub skierowanie do niszowej grupy odbiorców. Ba, to nie są nawet wszystkie możliwości.
Ale są publicyści, którzy serc nie lubią, co widać po ostatnich protestach. Cóż, tu ciężko powiedzieć coś mądrego, bo tak naprawdę to wszystko zależy od oczekiwań autora. Jeden chce dużo zarabiać, drugi pisze dla czystej przyjemności, a trzeci upatruje jeszcze innego celu w publikacji swoich tekstów na stronie głównej Księstwa.
Ja osobiście piszę, bo lubię i chcę. Jeśli mam temat, to zasiadam i męczę się nad ścianą tekstu. Prawda, że nie mam trzydziestu komentarzy pod artykułem. Prawda, że jak widzę rząd serduszek, to nie wiem, kto przeczytał od początku do końca, a kto tylko dał serce, bez czytania. Ale wolę dostać dziesięć serc i zero komentarzy, niż zero serc i zero komentarzy — a tak bywało w czasach przed Złotą Wolnością. Przynajmniej wiem, że ktoś to czyta. Jeśli zostanie wprowadzony licznik osób, które zajrzały na stronę z danym artykułem, to wtedy możemy zacząć dyskutować o funkcjach serc. A na razie — zostawcie je w spokoju i sercujcie się wszyscy radośnie.
Bardziej niż serca interesuje mnie wysokość tantiem. O ile niespecjalnie zależy mi na pieniądzu, o tyle rozumiem rozgoryczenie kolegów dziennikarzy. W końcu taka ściana tekstu, która wymaga przeczytania i zrozumienia, dostanie mniej libertów, niż celny i rozbawiający rysunek, który można „ogarnąć” w pięć minut. Prawda, faktycznie przydałoby się pewne uzależnienie wysokości tantiem od aktywności tantiemującego i usprawnienie systemu ogółem, jednak nie należy całkowicie go winić za małe dochody.
Nie wszystkim chce się czytać długie i nieśmieszne teksty traktujące o poważnych sprawach. Obserwując rozwój cywilizacji, zarówno mikroświatowej, jak i realnej, możemy zauważyć pewną tendencję do przedkładania przekazu rysunkowego nad tekstowy. Powody są prozaiczne — czasem człowiek nie ma zwyczajnie czasu lub ochoty, aby coś przeczytać, za to zawsze może zerknąć na komiks. Dlatego też kolega Rasmussen nie narzeka na dochody ;-).
I cóż można zrobić z tym fantem? Ano, albo nabyć poczucie humoru i przekwalifikować się na zawodowego komika, albo przeć dalej i pisać dla tych, którzy chcą czytać. Nie trzeba sprowadzać wszystkiego do libertów z tantiem — uznanie Czytelników też się liczy! A dla mnie jest nawet ważniejsze niż ilość pieniędzy na koncie.
Wobec powyższego, drogie Sarmatki, drodzy Sarmaci, nie zwalajcie wszystkiego na Wandy ducha winny system. To Wy jesteście użytkownikami systemu, to Wy macie na niego wpływ. Nie komentujecie, nie sercujecie — czynicie dziennikarza i jego kotka smutnymi. Pamiętajcie, że każdy konstruktywny komentarz uczyniony pod tekstem to przypływ radości i satysfakcji u autora, co w efekcie poskutkuje kolejnymi artykułami. Zatem, do serduszkowania i komentowania wystąp!
Gazetę Teutońską poleca Regent Królestwa Baridasu!
Nikt jeszcze nie zasponsorował tego artykułu.
nie słyszałem porównania. Podoba mi się. I artykuł też. Jest swego
rodzaju refleksją.
I wysercowałam to co przeczytałam.
"...Jeśli widzę, że ktoś się namęczył, ale tematyka mnie zbyt nie interesuje, mam wybór — albo zignorować artykuł, albo dać serce w ramach uznania za pracę, bez czytania. I teraz pytanie — co jest dla dziennikarza lepsze?..."
Ok, ale mi konkretnie chodziło, że nastała moda sercowania bezmyślnego!
Ja sama serducho daje, jak ogólnie praca mi się podoba a nie mam na ten temat nic do powiedzenia. Ale mi chodzi o ludzi co nie myślą a tylko klikają, by... no właśnie po co?
Na przeciw glinom, na przeciw tankom!
Dzielnieśmy stali, celnie rzucali
Michaś Winnicki padł!
(cztery!)
Michaś Winnicki padł!
Choć po przeczytaniu naszła mnie refleksja: Serduszkujących mój artykuł nie interesuje, reszta zignorowała. Na szczęście kilkoro osób skomęciło ;)
Zgadzam się, że to nie wina zyztemu ;) Czy serca nas namawiają do nieczytania? Czy gdzieś ktoś napisał - jak zasercujesz, to nie musisz czytać. Tak, ten komentarz jest po troszę "opozycją" do mojego poprzedniego. Skoro ktoś wszedł i nawet zasercował, to znaczy, że choć trochę naszym artykułem się zainteresował.
A że niektóre bubki (:* ;) ) nie czytają, bo TL, to ich strata i problem ;)
Odnośnie bardziej poważnych kwestii poruszonych w artykule: co do zasady się zgadzam. Serca same w sobie złe nie są. I bynajmniej nie jest winą systemu, że mogą one drażnić - wina leży po stronie leniwych odbiorców :))