S
łonko wędrując tu i tam takie to oto rzeczy widziało, a co widziało, zapamiętało i wam opisało.
Defloriusz Dyman Wander, rozpoczynając rozprawę pyta Rolanda Heach-Romańskiego:
- Dlaczego chce się pan rozwieść?
- Bo moja żona cały czas szwenda się po knajpach!
- Czy to znaczy, że pije?
- Nie, łazi tam za mną!
Martin Schlesinger-Asketil do Krzysztofa Czuguł-Chan oskarżonego o kradzież kawałka kodu z tajnego skryptu:
- Czy przyznaje się pan do winy?
- Nie, wysoki sądzie. Mowa mego obrońcy i zeznania świadków przekonały mnie, że jestem niewinny!
Irmina de Vellior y Thorn do Rihanny Aureliuš-Sedrovski:
- Małżeństwo to ciekawa rzecz. Hajtają się kiciusie z misiami, a rozwodzą się krowy z baranami...
Tytus Aureliusz-Chojnacki do Laurencjusz Ma Hi at Atera:
- Moja żona według jakiegoś tam horoskopu jest spod znaku Ziemi. Ja natomiast w tym horoskopie jestem spod znaku Wody. Teraz rozumiem dlaczego nasze pożycie to jedno wielkie bagno!
Yennefer Heach do męża:
- Zobacz, ja muszę prać, prasować, sprzątać, nigdzie nie mogę wyjść, czuję się jak Kopciuszek.
Mąż na to:
- A nie mówiłem, że ze mną będzie ci jak w bajce?
Pijany Vladimir Ivanovitsš ik Lihtenštán wraca do domu i musi skorzystać z toalety.
Włazi do łazienki,rozwala wszystkie perfumy i robi dużo hałasu.
Szkła spadają na deskę.
Vladimir zmęczony siada na sedesie.
Pokaleczył sobie tyłek.
Poszedł do dużego lustra i kleił rany.
Rano Kristian Arped mówi
To,że obudziłeś dzieci, to nic.To,że zbiłeś moje najlepsze perfumy,to nic.Ale po
co lustro pokleiłeś?
Szpital im. Wolnej Woli W Teutonii
Młody lekarz odebrał pierwszy poród. Pyta ordynatora:
- I jak mi poszło?
- W zasadzie dobrze, ale po pupie klepie się noworodka, a nie matkę...
Siergiusz Asketil, będąc jeszcze małym chłopcem grał na dworze w piłkę i zdarzył się mały wypadek. Siergiusz wrócił do domu i mówi:
- Mamo, wybiłem okno sąsiadowi.
- I co powiedział? - pyta rodzicielka.
- A mam ominąć wszystkie przekleństwa?
- Tak.
- To w sumie nic nie powiedział...
Poranek w jednostce. gen. Jack von Horn urządza apel:
- Kolejnooooo ODLICZ!
- RAZ!
- DWA!
- Tszszszszyyyyy....
- kpr.da Firenza, co jest z wami?!
- Byemmm wszorajjjj u generała Gotfryda Slavik de Ruth...
Na drugi dzień sytuacja się powtarza:
- Kolejnooooo ODLICZ!
- RAZ!
- Dwwaaa.....
- Kapralu, a wam co dzisiaj?!
- Byemmm wszorajjjj u generala Gotfryda Slavik de Ruth...
- Nie no, ja sobie muszę poważnie porozmawiać z generałem de Ruth i to nawet jeszcze dziś!
Kolejny ranek:
- Choleeeejjnooo odliszszsz.....
Eradl Adrien Marcus Pius da Firenza wchodzi wieczorem do kajuty rekrutów i pyta:
- Który z was był w cywilu elektrykiem?
- Ja! - zgłasza się jeden z żołnierzy.
- W porządku. Jesteś odpowiedzialny za to, żeby co wieczór o dziesiątej światło było zgaszone.
Dzwoni dowódca wojsk armii surmeńskiej do KS i proponuje wojnę:
Witajcie Sarmaci,
chcemy wypowiedzieć wam wojnę, co wy na to?
Jack von Horn :
Na dzień dzisiejszy nie jest to możliwe, nasze wojska są na Awarze, wiec ze względów ekonomicznych odpada, zadzwoń do Hasselandu myślę, że oni się zgodzą.
Surmeńczyk dzwoni do Hasselandu i zaczyna rozmowę w ten sam sposób:
Witajcie bracia Hasselandczycy,
chcemy wypowiedzieć wam wojnę, co wy na to?
Piotr Pawel I:
W obecnych czasach nie ma takiej możliwości, u nas cięgle niewyjaśniona jest sytuacja z Cyberią, wiec o nowych konfliktach zbrojnych nie ma mowy.
Surmeńczyk: To z kim wreszcie możemy walczyć?
Dreamlandczyk: Dzwoń do Okoczi!!!
Surmeńczyk : Gdzie? Do Okoczi? A co to za kraj?
Dreamlandczyk: To bardzo waleczny naród, choć maleńki, z bogata historia wojenna. Oni na pewno wam nie odmówią.
Surmeńczyk dzwoni do Okoczii i rozpoczyna rozmowę: Witajcie.
My Surmeńczycy chcemy wypowiedzieć wam wojnę!
Samotny Wilk:
Nam?
Surmeńczyk :-
Tak, wam!
Samotny Wilk:
A ilu was jest?
Surmeńczyk :
3 mld
Samotny Wilk:
Ilu?
Surmeńczyk:
3 mld.
Uśmiecha się Surmeńczyk (i myśli: "Już pękają!")
Samotny Wilk:-
O, Szoszoinów wigwam, człowieku! gdzie my was będziemy chować?
(Okoczia- najmniejsze państwo, wielkości kropki na mapie)
Dyżurny Prefektury Generalnej Ignacy Chojnacki-Ferski odbiera telefon. Głos w słuchawce mówi:
- Niech pan powie, czy to normalne: od kilku miesięcy jeden facet trąbi o szóstej rano w swoją trąbkę i budzi ponad setkę ludzi. Czy można coś z tym zrobić?
- Oczywiście, zaraz przyjedziemy. Proszę podać adres.
- Koszary, jednostka wojskowa...
S
łonko poświeciło, rozgrzało ziemię, kwiatkom dało urosnąć i powędrowało dalej słuchać, patrzeć i podziwiać nasz kraj.
Wraca książę z narady Dworu Książęcego, w drodze powrotnej zahaczył jeszcze o posiedzenie Rady Ministrów. Tyle mówienia, więc gardło wysycha - trzeba było je zwilżyć. Gdy już jest w domu, bierze go głód (wiadomo - po takiej gadaninie). Szuka więc po ciemku czegoś do jedzenia. Ale czegoś "konkretnego". Hm, nic porządnego w lodówce nie ma. Rozgląda się po kuchni... na stole znajduje tort. "Tort?" - pomyślał - "ki diabeł?". No ale to już coś konkretnego, więc zabrał się do jedzenia. "Suchy coś ten tort" - zamarudził książę, ale tak jadł ten tort, że w końcu zjadł cały. Po napełnieniu żołądka, poszedł książę spać.
Na szczęście nikogo nie obudził. Ale za to z samego rana budzi go Księżniczka:
- Tato, tatooo...
- Kotuś, daj mi chwilkę jeszcze pospać. Tatuś późno w nocy poszedł spać.
- Ale tatooo...
- No kotek, proszę cię. Ten jeden raz.
- No ale tatooo...
- Słucham cię.
- Nie widziałeś mojego bębenka?